niedziela, 29 lipca 2012

Wakacyjni przyjaciele

Buddy, jak również i ja w te wakacje poznaliśmy dużo nowych znajomych.
Zacznijmy od tego, że u nas w sąsiedztwie jest nowy chichuachua czy jak mu tam, który oczywiście atakuje Buddy'ego, jak wszystkie cziłały :D odwiedzamy też czasem yorka Toffika, a Buddy zaprzyjaźnił się ze swoim podwórkowym kolegą Czarkiem.
Ten tydzień Buddy musiał spędzić beze mnie. W poprzednią sobotę spotkałam się po raz pierwszy z Karoliną (tu jej blog). Było cudownie, oczywiście Buddy musiał poobgryzać stopy -,- w niedziele już się przyzwyczaił i nie szczekał, bo Pushi (Karola) się go nie bała.
W niedziele popołudniu pojechaliśmy do Suchej Beskidzkiej, do Pushi i do Cody'ego. Buddy oczywiście był z nami. Pierwsze co zrobił po wejściu do mieszkania Karoliny to obsikał fotel xD Cody zaraz zrobił to za nim. Potem wzięliśmy aparaty i porobiliśmy zdjęcia psiakom.
















Potem Buddy został na godzinkę czy dwie w Suchej z rodzicami, a ja z Karoliną  poszliśmy na miasto poznawać ludzi. :P Później ja, Karolina, Buddy i moi rodzice pojechaliśmy do cioci Pushi do Kalnej. Tam Buddy poznał dwuletnią suczkę kundelka Lucy, niestety nie zrobiłam im zdjęć, ale mam kilka fotek samej Lucy, nad Jeziorem Żywieckim.




W ten sam dzień, czyli w niedziele, Buddy z rodzicami musieli już wracać do domu.
Wczoraj zobaczyłam się z Buddym po tygodniu rozłąki, strasznie się cieszył, ja także, bo już się za nim stęskniłam.
Mamy plany jeszcze na te wakacje zobaczyć się z Puszi, także pewnie Cody z Buddym też się zobaczą ^^

wtorek, 10 lipca 2012

Ciuciórućó 2

Rok temu wyło pierwsze (post). Pierwsze ciuciórućó Buddy'ego. W tym roku drugie w okolicach Lublina.
Zaczynając od początku... Wyjechaliśmy z domu w piątek (6.07) koło 18, o 23 byliśmy na miejscu. Podróż minęła Buddy'emu chyba całkiem spoko, bo przespał większość. Po przyjeździe chwile posiedzieliśmy. Buddy oczywiście wszystkich obszczekał, ale potem się uspokoił, bo nikt się go nie bał (właśnie, moja droga klaso przychodząca do mnie: ogarnijcie się i nie bójcie się tak tego amstaffa rasy york to będzie spokojniejszy, a wy panika, jakby to na serio amstaff był czy cuuś :D) no i był poza domem.
W sobotę rano Buddy spotkał się z kotem Chilim. Podchodził do niego niepewnie, z uszami do góry, jakby był zadowolony, chciał go obwąchać, ale Chili uciekł i dopiero wtedy Badeusz zaczął szczekać i go pogonił. Potem poszliśmy zrywać suszki za "zapłociem". Buddy wesoło biegał bo polu. Później zapoznał się z resztą gości, których oczywiście najpierw musiał choć trochę obszczekać. Ale co najdziwniejsze, pozwolił się później brać im na ręce o.O ...żeby zawsze taki był... Pod wieczór rozpaliliśmy grilla, Badyl (tak do niego mówią :D) łaził sobie pod stołem czekając aż coś spadnie, albo siedział u kogoś na kolanach. Koło północy poszedł spać do mamy na kolana.
W niedziele musiał zostać na chwilę sam w domu, jak poszliśmy do kościoła. Potem siedzieliśmy chwilę na dworze, Buddy bez smyczy łaził po podwórku. Przed obiadem wybraliśmy się jeszcze na "rowy". Szliśmy przez pola do takich bagienek i zarośniętych jeziorek. Pod koniec Badzik tylko szukał cienia, żeby się położyć, bo było strasznie gorąco. I nie pamiętam co dalej się działo w niedziele :D
W poniedziałek poszliśmy jeszcze przez zapłocie zrobić jakieś zdjęcia, żeby było co dodawać. Koło 14 wyjechaliśmy i wróciliśmy do domu około 19. Buddy wesoło powitał dziadków i Czarka, który, co bardzo mnie zdziwiło, był chętny do zabawy i trochę sobie razem pobiegali.






W czasie jazdy. Buddy leżący mi na plecach.


"no kocie, no złaź z tego drzewa, no !"















Gofer *.*


krowa :D pro elo.




























dobre uszy ^^
















Laluś. ucieczka przed Buddym.