środa, 13 lipca 2011

Zabić nudę!

Na zewnątrz jest teraz tak ciepło, że na długo wychodzę z Buddy'm na podwórko. No, ale cóż tu robić? Biorę się za Pottera i siadam na huśtawce, ale co to za czytanie, jak co chwila muszę rzucić okiem na psa czy czegoś nie przeskrobał, bo gdy opanowuje go nuda jest nieobliczalny.
Tak więc na zwalczenie tego typu niechęci do robienia czegokolwiek mam pewny sposób.
Jakoś te agility i tego typu sporty do mnie, a tym bardziej do mojego pupila nie przemawiają. Coś tam próbował z nim tego, ale nie wychodzi mi robienie toru, a jemu nie wychodzi pokonywanie go. Co prawda nie mam porządnego sprzętu do takich przeszkód, ale może w przyszłości uda mi się coś wykombinować i samo przeskakiwanie, przechodzenie itp. będą dla Buddy'ego wielką przyjemnością i zabawą.
My jak na razie opieramy się na zabawach. Wydają się zwykłe, rzucam piłkę, pies przynosi, ale nie. Opierają się tylko na tych podstawach, ale polegają zupełnie na czymś innym i w tym poście wam je opisze :)

Wyścig o piłkę.
Jedną z wielu ciekawych zabaw jest wyścig o piłkę. Do tej gry potrzebujemy 2 piłek, jedną mniej lubianą przez psa, a druga bardziej. W moim przypadku tą mniej lubianą piłką jest piłka szmaciana, a tą bardziej lubianą jest piszcząca. Ja mam szmaciaka, a pies ma piszczałkę. I za pomocą szmaciaka i różnych zmyłek muszę odebrać mojemu ulubieńcowi piłkę. Gdy mi się już to uda i mam dwie piłki, rzucam je tak, żeby zmylić psa. Jeśli uda mi się złapać tę lepszą piłkę to z łatwością uzyskam i tę gorszą, lecz jeśli mi się ni uda i pies dopadnie to muszę od nowa próbować ją odzyskać.
Może i to wygląda smętnie, jak się o tym opowiada, ale serio jest przy tym mnóstwo śmiechu i mimo, że czasem jestem tylko z psem na dworze, to i tak zaczynam się śmiać i coś do niego gadać. Ty, posiadaczu czworonoga mnie rozumiesz, ale Ty człowieku, który nie obdarzasz wielką miłością tych futrzastych istot, które stąpają po tej samej ziemi co i Ty i ich nie posiadasz, możesz mnie nie pojąć ;D

Piłką w mur.
Druga zabawą jest, ooooch, jakie nudne! rzucanie piłką w mur... Niee... nie nudne, a no może troszeczkę, bo zwykle ta zabawa kończy się straceniem piłki, która nieszczęśliwie wpada, zwykle w warzywka, do sąsiada!
Do tego potrzebna nam będzie jedna piłka, którą pies najbardziej lubi. No i odbijamy sobie o mur i łapiemy, ale nie zawsze, ale musimy ją złapać, bo inaczej jak pies ją dorwie musimy ją odzyskać goniąc psa, albo jakoś inaczej, ale bez żadnych zmyłek. Po chwilowym odbijaniu i zmyłkach w końcu ją rzucamy i albo ścigamy się z psem, kto pierwszy ją złapie, albo oszukujemy go inną zabawką czy np. wołanie kota.
Kurczę, ale ja to nudno piszę... mi tak fajnie się z psem bawi, a tu przeniosłam zabawę na bloga i już w ogóle wszystko się wydaje nudne... Nie umiem ciekawie pisać... Obecnie mam za duże poczucie humoru, jestem zbyt zmęczona, a zaraz muszę iść po piłkę do sąsiada (do tego z polem jak coś ;D).

Chyba nie dokończę tego posta tak jak chciałam, tylko inaczej...

No wiec już nic o zabawach, dwie wystarczą ! No to poszłam grzebać w fasoli za ta piłką i nie ma! No nie ma!  Trzeba poczekać do wykopek....

Potem z tatą poszłam grać w badmintona (nie wiem kto wygrał, pewnie ja, chociaż Buddy łapał mnie za kostki, więc trudno wyrzec wynik) i zabraliśmy psa.
Lotka spadła, Buddy nam ją zabrał, latał z nią jakby miał dziób, ale się uśmiałam wtedy i nie udało mi się zrobić porządnie zdjęcia. No i dostał oczywiście wariat głupawki i biegał dookoła jak zwariowany. Po prostu nie mogłam wytrzymać, bo to było takie śmieszne... ;D

A teraz zdjęcia, nieciekawe w sumie... ale nie ma to jak samoocena !!








Nie ma to, jak pewna miejscówa!


poniedziałek, 11 lipca 2011

Nasz nowy zakup

Jeszcze w czerwcu zamówiłam Buddy'emu szelki i automatyczną smycz, a w tamtym tygodniu przyszła do nas torba.


Szelki
To jedne z tych lepszych szelek. Bardzo dobrze pasują na Buddy'ego.

Rozmiar Obwód szyi Obwód klatki piersiowej Szerokość Długość pleców Długość brzucha
S 25 - 39 cm 29 - 46 cm 1,2 cm 7 cm 10 - 14 cm

Z początku wydawało mi się, że będą za duże, ale jednak musiałam regulować długość, bo przy najmniejszej regulacji okazały się małe.








Smycz
Zakupiłam smycz automatyczną, niestety rozmiar M, do 15kg, bo S nie było, a chciałam wszystko w tym samym sklepie internetowym, żeby nie płacić osobno za przesyłkę. Jest to smycz taśmowa firmy Flexi. Może jest trochę za ciężka, ale nie ma tragedii. Buddy szybko się do niej przyzwyczaił.




Torba
Wymiary: długość 39cm, szerokość 22cm, wysokość: 24cm. Jest bezpieczna, ponieważ można przypiąć do niej psa. Równie dobrze może służyć jako legowisko. Buddy bardzo dobrze się w niej czuje.















I przy okazji dodam coś do tych, którzy przeczytają ten post i będą sobie myśleć coś o tej torbie i przy okazji o mnie, bo, powiem prosto, noszenie psa w torbach uważają za idiotyzm. no i ja się z nimi zgadzam, ale nie w zupełności, bo jasne idiotyczne jest to, że ktoś wsadzi sobie psa do torby, jak gdzieś pójdzie, bo się o niego boi, że sobie łapki pobrudzi, że jakiś pies go zagryzie czy tego typu inne sprawy lub po prostu jest zachwycone tym, że niesie sobie słodkiego psiaczka w torebce. To jest żałosne... Ale po co mi torba? Po to, że mój pies, gdy jest gorąco szybko się męczy, kładzie się na środku drogi i nie chce za nic dalej iść (przyda mi się to na Chorwacji). Torba będzie mogła służyć mojemu psu także jako legowisko. Jest wiele innych konkretnych powodów dla, których kupiłam tę torbę, bo w końcy gdyby nie było to po co ona by mi była?

sobota, 9 lipca 2011

Pierwsze lato Buddy'ego

Był post o tytule Pierwsza wiosna Buddy'ego, więc postanowiłam napisać też o lecie, potem będzie o jesieni i o zimie.
No więc jak lato to i wakacje, czyli post mógłby nosić tytuł: Pierwsze wakacje Buddy'ego, no ale mi chodzi o pory roku.
Początek tegorocznych WAKACJI (nie lata!) był nie zbyt udany, bo pogoda była brzydka, niebo zachmurzone, miejscami pojawiały się opady deszczu. Już w ogóle pogrążyłam się w smutku, bo co to za wakacje bez odrobinki słońca. Razem z Buddy'm całymi dniami nudziliśmy się, a na podwórko wychodziliśmy tylko, żeby Buddy zrobił co należy i wracaliśmy, ponieważ mój futrzasty przyjaciel nie obdarza wielką miłością zimnych, spadających z góry kropelek, ani mokrej trawy.
I w końcu się doczekaliśmy ..!  Rano, gdy tylko się obudziłam ujrzałam troszeńkę pięknego błękitu za oknem. Gdy wstałam ta mała troszeńka zza okna okazała się wielką troszeńką (w rzeczywistości cały niebem) błękitu.
Przed południem wyruszyłam z Buddy'm i z babcią na spacer do cioci. Wreszcie mogliśmy nałykać się trochę promieni słonecznych.
I do dziś mamy tę przecudną pogodę i oby tak zostało, bo wakacje bez słońca to tak, jak impreza bez Chrunchipsa ;D

Teraz fotki z lata, które Buddy ma okazję poznać po raz pierwszy:
























DuśkoOo uwielbia huśtawki, hamaki i wszystko to, co się buja.


Zawsze czeka przed drzwiami do domu niecierpliwie czeka, aż otworzę mu drzwi.Ach... te oczy... Ten flesz !!