Tak więc na zwalczenie tego typu niechęci do robienia czegokolwiek mam pewny sposób.
Jakoś te agility i tego typu sporty do mnie, a tym bardziej do mojego pupila nie przemawiają. Coś tam próbował z nim tego, ale nie wychodzi mi robienie toru, a jemu nie wychodzi pokonywanie go. Co prawda nie mam porządnego sprzętu do takich przeszkód, ale może w przyszłości uda mi się coś wykombinować i samo przeskakiwanie, przechodzenie itp. będą dla Buddy'ego wielką przyjemnością i zabawą.
My jak na razie opieramy się na zabawach. Wydają się zwykłe, rzucam piłkę, pies przynosi, ale nie. Opierają się tylko na tych podstawach, ale polegają zupełnie na czymś innym i w tym poście wam je opisze :)
Wyścig o piłkę.
Jedną z wielu ciekawych zabaw jest wyścig o piłkę. Do tej gry potrzebujemy 2 piłek, jedną mniej lubianą przez psa, a druga bardziej. W moim przypadku tą mniej lubianą piłką jest piłka szmaciana, a tą bardziej lubianą jest piszcząca. Ja mam szmaciaka, a pies ma piszczałkę. I za pomocą szmaciaka i różnych zmyłek muszę odebrać mojemu ulubieńcowi piłkę. Gdy mi się już to uda i mam dwie piłki, rzucam je tak, żeby zmylić psa. Jeśli uda mi się złapać tę lepszą piłkę to z łatwością uzyskam i tę gorszą, lecz jeśli mi się ni uda i pies dopadnie to muszę od nowa próbować ją odzyskać.
Może i to wygląda smętnie, jak się o tym opowiada, ale serio jest przy tym mnóstwo śmiechu i mimo, że czasem jestem tylko z psem na dworze, to i tak zaczynam się śmiać i coś do niego gadać. Ty, posiadaczu czworonoga mnie rozumiesz, ale Ty człowieku, który nie obdarzasz wielką miłością tych futrzastych istot, które stąpają po tej samej ziemi co i Ty i ich nie posiadasz, możesz mnie nie pojąć ;D
Piłką w mur.
Druga zabawą jest, ooooch, jakie nudne! rzucanie piłką w mur... Niee... nie nudne, a no może troszeczkę, bo zwykle ta zabawa kończy się straceniem piłki, która nieszczęśliwie wpada, zwykle w warzywka, do sąsiada!
Do tego potrzebna nam będzie jedna piłka, którą pies najbardziej lubi. No i odbijamy sobie o mur i łapiemy, ale nie zawsze, ale musimy ją złapać, bo inaczej jak pies ją dorwie musimy ją odzyskać goniąc psa, albo jakoś inaczej, ale bez żadnych zmyłek. Po chwilowym odbijaniu i zmyłkach w końcu ją rzucamy i albo ścigamy się z psem, kto pierwszy ją złapie, albo oszukujemy go inną zabawką czy np. wołanie kota.
Kurczę, ale ja to nudno piszę... mi tak fajnie się z psem bawi, a tu przeniosłam zabawę na bloga i już w ogóle wszystko się wydaje nudne... Nie umiem ciekawie pisać... Obecnie mam za duże poczucie humoru, jestem zbyt zmęczona, a zaraz muszę iść po piłkę do sąsiada (do tego z polem jak coś ;D).
Chyba nie dokończę tego posta tak jak chciałam, tylko inaczej...
No wiec już nic o zabawach, dwie wystarczą ! No to poszłam grzebać w fasoli za ta piłką i nie ma! No nie ma! Trzeba poczekać do wykopek....
Potem z tatą poszłam grać w badmintona (nie wiem kto wygrał, pewnie ja, chociaż Buddy łapał mnie za kostki, więc trudno wyrzec wynik) i zabraliśmy psa.
Lotka spadła, Buddy nam ją zabrał, latał z nią jakby miał dziób, ale się uśmiałam wtedy i nie udało mi się zrobić porządnie zdjęcia. No i dostał oczywiście wariat głupawki i biegał dookoła jak zwariowany. Po prostu nie mogłam wytrzymać, bo to było takie śmieszne... ;D
A teraz zdjęcia, nieciekawe w sumie... ale nie ma to jak samoocena !!
Nie ma to, jak pewna miejscówa! |