wtorek, 10 lipca 2012

Ciuciórućó 2

Rok temu wyło pierwsze (post). Pierwsze ciuciórućó Buddy'ego. W tym roku drugie w okolicach Lublina.
Zaczynając od początku... Wyjechaliśmy z domu w piątek (6.07) koło 18, o 23 byliśmy na miejscu. Podróż minęła Buddy'emu chyba całkiem spoko, bo przespał większość. Po przyjeździe chwile posiedzieliśmy. Buddy oczywiście wszystkich obszczekał, ale potem się uspokoił, bo nikt się go nie bał (właśnie, moja droga klaso przychodząca do mnie: ogarnijcie się i nie bójcie się tak tego amstaffa rasy york to będzie spokojniejszy, a wy panika, jakby to na serio amstaff był czy cuuś :D) no i był poza domem.
W sobotę rano Buddy spotkał się z kotem Chilim. Podchodził do niego niepewnie, z uszami do góry, jakby był zadowolony, chciał go obwąchać, ale Chili uciekł i dopiero wtedy Badeusz zaczął szczekać i go pogonił. Potem poszliśmy zrywać suszki za "zapłociem". Buddy wesoło biegał bo polu. Później zapoznał się z resztą gości, których oczywiście najpierw musiał choć trochę obszczekać. Ale co najdziwniejsze, pozwolił się później brać im na ręce o.O ...żeby zawsze taki był... Pod wieczór rozpaliliśmy grilla, Badyl (tak do niego mówią :D) łaził sobie pod stołem czekając aż coś spadnie, albo siedział u kogoś na kolanach. Koło północy poszedł spać do mamy na kolana.
W niedziele musiał zostać na chwilę sam w domu, jak poszliśmy do kościoła. Potem siedzieliśmy chwilę na dworze, Buddy bez smyczy łaził po podwórku. Przed obiadem wybraliśmy się jeszcze na "rowy". Szliśmy przez pola do takich bagienek i zarośniętych jeziorek. Pod koniec Badzik tylko szukał cienia, żeby się położyć, bo było strasznie gorąco. I nie pamiętam co dalej się działo w niedziele :D
W poniedziałek poszliśmy jeszcze przez zapłocie zrobić jakieś zdjęcia, żeby było co dodawać. Koło 14 wyjechaliśmy i wróciliśmy do domu około 19. Buddy wesoło powitał dziadków i Czarka, który, co bardzo mnie zdziwiło, był chętny do zabawy i trochę sobie razem pobiegali.






W czasie jazdy. Buddy leżący mi na plecach.


"no kocie, no złaź z tego drzewa, no !"















Gofer *.*


krowa :D pro elo.




























dobre uszy ^^
















Laluś. ucieczka przed Buddym.






6 komentarzy:

  1. Ojejku jak Buddy się zmienił! Kochane stworzonko! Z niecierpliwością czekałam na notatkę! Dziękuję! ; )) Masz może GG? Jak byś chciała, napisz, również mam Yorka: 36069050 ;dd
    Zapraszam również na swojego blog; http://terrier-lucky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Buddy jest przesłodki :)
    No to widzę też, że wyjazd się udał.

    Pozdrawiamy.
    Wycałuj Buddiego ode mnie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę że wypad udany , fajne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale Buddy ma cudowne szeleczki, mogę się dowiedzieć jakiej są firmy ? Cudowne :)
    I widzę, ze wyprawa się udała :D
    Nie ma jak to pola, jeziora,bagna :D
    Amoor ma to na co dzień więc jest gdzie się wyszaleć ;p
    Pozdrawiamy i zapraszamy do nas :)
    http://whitesterrier.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne fotki ;)
    Racja, na pewno wyprawa udała się Wam ;)

    Pozdrawiamy i zapraszamy do nas ;]

    OdpowiedzUsuń